Czarne smerfy

Życie codzienne na dworze księcia biskupa.

Gdy w Sosnowcu nastąpiła zmiana na stanowisku biskupa, gruchnęła plotka, że nowy ordynariusz diecezji sosnowieckiej przywiózł ze sobą nader urodziwą gosposię: blondyna, nogi do sufitu, wypielęgnowane paznokietki i smakowity tyłeczek. Mniam. Księża, przekazując sobie tę plotkę, byli nie tyle zgorszeni, ile raczej zafrapowani i pełni zrozumienia. No tak. W końcu ksiądz biskup Grzegorz Kaszak jest chłopem na schwał i w kwiecie wieku. 180 cm wzrostu i 44 lata. Tyle lat miał w 2009 r., gdy obejmował diecezję sosnowiecką. Tym samym został najmłodszym biskupem rzymskokatolickim na ziemiach polskich.

W pierwszych dniach urzędowania ordynariusza Kaszaka do pałacu biskupiego ciągnęły pielgrzymki czarnych. Przychodzili po to, by złożyć powinszowania nowemu szefowi, życzyć, by dobrze mu się jeździło autem, które mu ufundowali (z okazji wyboru nowego biskupa wszyscy księża diecezji zrzucili się na nową furę dla szefa), a przede wszystkim po to, by zobaczyć to niebiańskie zjawisko. Czekało ich jednak rozczarowanie. Gościom księdza biskupa ciasteczka, kawę i herbatę podawały te same zakonnice, które usługiwały jego świętej pamięci poprzednikowi. Niemłode i niepiękne. W dodatku pojawiające się w jego siedzibie zawsze grupowo – aby uniknąć podejrzeń, że którąś z nich gospodarz faworyzuje.

Klerycy, że oko zawieś

To, że biskup Kaszak nie otacza się niewieścimi blond pięknościami, nie oznacza, że stroni od uciech tego świata. Ordynariusz diecezji sosnowieckiej chętnie przyjął zaproszenie na pacer, czyli coś w rodzaju komersu przygotowanego przez kleryków V roku Wyższego Seminarium Duchownego w Sosnowcu. Mottem paceru było zaproszenie do świata smerfów. (Dla niewtajemniczonych: smerfy to niebieskie krasnoludki, bohaterowie serii filmów animowanych dla dzieci). Brzmiało ono tak: „Hej,dzieci, jeśli chcecie zobaczyć smerfów świat, przed ekran dziś zapraszam was…”. Dziecię w tiarze bardzo chciało ten świat zobaczyć. Wraz z nim swe oczy cieszył widowiskiem kapelan biskupa.
Smerfami byli oczywiście klerycy, którzy pomalowali twarze na niebiesko i odtwarzali życie oraz perypetie bohaterów bajki dla dzieci. Papę Smerfa grał kleryk Łukasz. W rolę smerfa Ważniaka wcielił się kleryk Michał. Największy entuzjazm nieprzypadkowo budziła Smerfetka grana przez kleryka Artura. Miała białą suknię, biały kapelusz i w ogóle wyglądała smakowicie.
Odegrane przez przyszłych księży przedstawienie opowiadało o tym, jak w Smerfetce zakochuje się niejaki don Richard (kleryk Łukasz, ale inny niż ten grający Papę Smerfa). Sceną kulminacyjną były zaślubiny Smerfetki i don Richarda. „Kochasz mnie?”. „Och, jak bardzo cię pragnę!”, „Bądź moją”. „Buzi, buzi”. Na zakończenie odbył się występ karaoke dedykowany smerfnej parze. Biskup i towarzyszący mu ksiądz kapelan byli wniebowzięci. Cyknęli sobie pamiątkową fotkę ze smerfami.

Wysoki, przystojny, dobrze ubrany

Jego Ekscelencja na studencką zabawę także się wystroił. Co prawda nie umalował sobie twarzy na niebiesko, ale jego sutanna przyciągała oczy każdego kleryka. Na pierwszy rzut oka widać było, że nie została wykonana w zakładzie krawieckim w Częstochowie, który szyje urzędowe stroje dla większości księży z południa Polski. Różnicę można było dostrzec nawet w kształcie biskupiej koloratki zapinanej wytworną spinką zdobioną szlachetnym kamieniem. Sutanna została zrobiona z najlepszej wełny, z trzema kontrafałdami i doszytym na dole specjalnym kołnierzem służącym do glansowania butów podczas chodzenia. Zapinana na kilkadziesiąt guzików wytoczonych z drewna, pokrytych farbowanym końskim włosiem.
Ksiądz biskup prosto z Rzymu przybył objąć sosnowiecki urząd. Stamtąd właśnie przywiózł zamiłowanie do pięknych strojów z najdroższych materiałów. Ktoś mógłby pomyśleć, że zamiłowanie do luksusu nie uchodzi duchownym, ale myślenie to obce jest najbliższym współpracownikom Kaszaka. Niektórzy z nich najwyraźniej wpatrzeni są w swojego szefa jak w tęczę. Starają się naśladować go w doborze strojów. A między sobą żartują, że w diecezji sosnowieckiej panuje moda na ubieranie się w stylu a la Kaszak. Gust szefa sławią w lokalnej prasie.
– Charakterystycznym elementem garderoby jest na przykład stylowa peleryna z kapturem, którą noszą rzymscy dostojnicy. Jest to bardzo eleganckie – wyjaśniał dziennikarzom ks. Tomasz Zmarzły, przewodniczący Diecezjalnej Komisji ds. Budowy i Konserwacji Kościołów i Budynków Kościelnych. – Peleryny te przypominają nieco styl zakonny. Różnica jest jednak taka, że zakonnicy noszą kaptury włożone na głowę, a księża nie.
Niestety. Większości księży diecezji sosnowieckiej nie stać na krawców, którzy szyją stroje biskupowi Kaszakowi. Ulubioną firmą księdza ordynariusza jest bowiem Barbiconi.

– Biskup Grzegorz Kaszak zleca uszycie sutanny u sprawdzonych rzymskich krawców – zdradził dziennikarzom z Sosnowca ks. Mirosław Sołtysek, biskupi kapelan.
– Preferuje materiały pierwszego gatunku.
Jego Ekscelencja we Włoszech kupuje też insygnia biskupie.

Wierny jak Tomasz

Ks. Mirosław został kapelanem biskupa w zeszłym roku. Wcześniej biskupim kapelanem był ks. Sławomir. Ten sam, który przy boku szefa oklaskiwał występ kleryka wystrojonego w damską sukienkę. Szef musiał oddalić ks. Sławka po tym, jak do wszystkich księży dziekanów diecezji sosnowieckiej trafił list od pozostałych księży diecezji oburzonych „gorszącymi” zachowaniami biskupa i jego kapelana, m.in. „nie wybredny mi żarcikami” czy całonocnymi eskapadami, w których towarzyszyć miał im jeszcze jeden ksiądz. Był to ks. Tomasz, wysoki niczym eminencja i równie przystojny, ale młodszy. Koledzy z diecezji nadali mu ksywę Agent Tomek. Druga jego ksywa to Łaskawie Donoszę.
Niedawno ks. Sławomir i ks. Tomasz zostali przyłapani przez wiernych na wspólnym spacerze. Wspólny spacer to przecież nic złego, a mimo to pół Sosnowca miało ubaw. Obaj duchowni wyszli bowiem na przechadzkę wystrojeni w czarne peleryny i czarne kapelusze z bardzo szerokimi rondami. Każdy z nich wyglądał niczym Zorro, czyli smakowicie. Miejscowe prowincjonalne głupki nie wiedziały, że to typowy strój watykańskich elegancików.
Ks. Tomasz początkowo był jednym z pracowników katedry w Sosnowcu. Po jakimś czasie został wikarym w sosnowieckiej parafii św. Tomasza. Chwilę później biskup wszczął śledztwo w sprawie przywłaszczania sobie przez tamtejszego proboszcza pieniędzy, które miały być przeznaczone na budowę kościelnej wieży. Następnie ks. Tomasz przeniósł się do parafii w Ogrodzieńcu. I tu proboszcz okazał się be i został wysłany na przymusowy roczny urlop. Następnie ks. Tomasz powrócił do kolejnej parafii w Sosnowcu. Wkrótce biskup i tu zaczął badać rzekome przypadki niegospodarności proboszcza.

Były i dziewczynki, ale takie sobie

Jako wikariusz ks. Tomasz powinien nocować na plebanii. Prawo kanoniczne zezwala w wyjątkowych przypadkach na nocowanie gdzie indziej i tylko za zgodą proboszcza oraz biskupa. Prawo to ks. Tomasza nie obowiązuje. Biskup Kaszak zgodził się, by ks. Tomasz nocował, gdzie chce – formalnie u mamy w Jaworznie.
W uznaniu swych zasług ks. Tomasz został członkiem rady kapłańskiej doradzającej biskupowi w sprawach kadrowych (kogo mianować proboszczem, a kogo zdegradować). W zeszłym roku został przez biskupa mianowany wicedyrektorem Caritas diecezji sosnowieckiej. Błyskawicznie rozeszło się, że w Caritas dochodziło do przeróżnych przekrętów. Obecny dyrektor już jest na wylocie. A o kim cała diecezja mówi jako o jego następcy? Oczywiście o ks. Tomaszu.
Ksiądz biskup powierzył ks. Tomaszowi prowadzenie najważniejszych inwestycji diecezjalnych. Jest on odpowiedzialny za budowę Zakładu Opieki Leczniczej i Domu Księdza Emeryta w Będzinie. Kieruje również budową diecezjalnego Domu Matki i Dziecka w Sosnowcu. Ks. Tomasz reprezentował też kurię sosnowiecką w negocjacjach z władzami miasta Sosnowca na temat zamiany niektórych działek budowlanych.
Ks. Tomasz zajmuje się inwestycjami kościelnymi, a w tym samym czasie nadzoruje również inne inwestycje budowlane. Realizowane są one na działce należącej do jego rodziców. Jeden stojący tam dom wyremontował, a za nim wybudował drugi.
Niedawno biskup w towarzystwie ks. wicedyrektora Tomasza oraz swoich dwóch kapelanów (byłego i obecnego) wybrał się do Czeladzi na X Diecezjalny Konkurs Recytatorski „Od Bogurodzicy do dzisiaj”. Protegowany biskupa, mimo że wszechstronny, nie recytował. Premiowane nagrodami pierwsze cztery miejsca zdobyły wyłącznie dziewczynki.

[2012] NIE.pl Nr 23/2012

Możliwość komentowania jest wyłączona.