Ksiądz po wyroku za pornografię. Dlaczego pracował dalej?

Słyszałam o pierwszym wyroku proboszcza, dlatego rozmawiałam ze swoim dzieckiem. Gdyby coś było nie tak, jakieś gesty czy słowa ze strony księdza… Miałam o wszystkim wiedzieć – mówi matka ministranta

Gorszego terminu na wybuch tej afery 48-letni ks. Grzegorz G., proboszcz z Marwałdu, nie mógł sobie wyobrazić. W Kościele katolickim była akurat Niedziela Dobrego Pasterza. Dzień, gdy wierni modlą się za swoich księży.

Ludzie z Marwałdu modliliby się za ks. Grzegorza. Tyle że tego dnia już go w parafii nie było. Ludzie we wsi nie wiedzą, gdzie jest. Jedni mówią, że wrócił w swoje rodzinne strony, gdzieś koło Szczytna. Inni, że ukrywa się u kolegi w Gietrzwałdzie. Jeszcze inni, że „biega po lasach”. Co jest prawdą? Nie wiadomo. Nawet jego koledzy wśród księży mówią, że nie mieli z nim kontaktu.

” Jezus powiedział: Kto wchodzi przez bramę, jest pasterzem owiec. Temu otwiera odźwierny, a owce słuchają jego głosu”*

Marwałd i pobliskie Gętlewo to jedna parafia. Leżą między drogą krajową nr 7 a Lubawą. Jeszcze parę lat temu przez wieś przejeżdżali miłośnicy narciarstwa z Olsztyna i okolic. Kilka kilometrów stąd był jedyny wówczas w regionie wyciąg narciarski. Dziś nic z niego już nie zostało. Obie miejscowości miały swoje kolejne pięć minut sławy kilkanaście lat temu. Wszystko za sprawą znanego hitu Brathanków pt. „W kinie w Lublinie, kochaj mnie”. Halina Mlynkowa śpiewa w nim: „W spokoju oraz w gniewie, w spokoju palmowych niedziel. W Marwałdzie i w Gętlewie, kochaj w bogactwie i w biedzie”.

Nad wsią góruje masywna wieża kościoła. W dzień powszedni na boisku szkoły biega gromadka dzieci. Od czasu do czasu ktoś wybierze się do sklepu, tak jak pan Mirosław, który nosi to samo nazwisko, co ksiądz. – Ale ja zboczeńcem nie jestem – zaraz na wstępie rozmowy zaznacza. Początkowo, podobnie jak inni mieszkańcy Marwałdu, o ks. Grzegorzu G. mówi niechętnie i niedużo. – Ot, zwykły ksiądz. Nic nie wiedzieliśmy o poprzednim wyroku. Zachowywał się normalnie.

Ale im dłużej rozmawialiśmy, tym ludzie bardziej się otwierali. Nie inaczej było z panem Mirosławem. – Tam były odsłuchy lekkie, ale to wiadomo… – mówi.

– Odsłuchy? Znaczy plotki? – dopytuję, bo mam wątpliwości, co to słowo znaczy w tutejszej gwarze.

– No chyba nie plotki, bo później się okazało, że prawda. A skoro prawda, to dobrze, że już go nie ma – odpowiada. – Coś tam ktoś wiedział, ale oficjalnie cisza. Ksiądz przecież też nic nie mówił.

Kilka tygodni temu prokuratura postawiła proboszczowi z Marwałdu zarzut posiadania treści pornograficznych z udziałem dzieci poniżej 15. roku życia.

W tym, że ksiądz popadł w tarapaty, było trochę przypadku. Zaczęło się od dwóch kradzieży pod koniec kwietnia i na początku maja. Złodzieje najpierw wynieśli proboszczowi z plebanii pieniądze, laptopa i karty pamięci. Wszystko warte kilka tysięcy złotych. Po kilku dniach rabusie wrócili. Tym razem weszli do kościoła. Zabrali złote kielichy i sprzęt nagłaśniający (niedługo potem ci sami sprawcy włamali się po raz trzeci). Policjanci popisali się skutecznością. Szybko znaleźli sprawców i skradzione przedmioty. Ale zanim wszystko zwrócili proboszczowi, na jednym z odzyskanych nośników elektronicznych księdza znaleźli dziecięcą pornografię. Następnego dnia funkcjonariusze przeszukali dom duchownego. Do sprawdzenia zabrali płyty, przenośne dyski oraz dwa komputery. – Zatrzymany częściowo przyznał się do winy – zdradza prokurator z Ostródy Zdzisław Łukasiak.

Śledczy dobrze znali księdza. Jak się okazało, już raz wpadł za posiadanie dziecięcej pornografii. To było w 2009 r. Policja przeprowadziła wtedy ogólnopolską akcję, wymierzoną w internetowych pedofilów. Policjanci weszli jednocześnie do mieszkań kilkudziesięciu osób w całej Polsce. Oprócz księdza, zatrzymali wówczas informatyka, kierownika kontroli w ZUS-ie, nauczyciela, górnika, emerytowanych wojskowych i innych. – Grzegorz G. dobrowolnie poddał się wówczas karze. Usłyszał za to wyrok roku i czterech miesięcy więzienia w zawieszeniu na pięć lat – mówi Dorota Zientara, rzeczniczka Sądu Okręgowego w Elblągu, któremu podlega sąd w Ostródzie, gdzie zapadł wyrok. Ksiądz miał także ograniczyć swoje kontakty z dziećmi.

” Pasterz woła swoje owce po imieniu i wyprowadza je. A kiedy wszystkie wyprowadzi, staje na ich czele, a owce postępują za nim”

Spożywczy z pocztą stoi tuż obok kościoła. Gdy wchodzę do środka, Sklepowa – tak sama o sobie mówi – rozmawia właśnie o księdzu z Sołtysową. – Ja to jestem za księdzem i nie wierzę w to wszystko – mówi podniesionym głosem.

– Ja też – dodaje Sołtysowa.

Ich zdaniem, media już księdza skazały. A tak naprawdę jeszcze nic nie wiadomo. – Podobno ci złodzieje go szantażowali, czy coś – mówią.

O poprzednim wyroku księdza jednak nic nie wiedziały. – Nic nie dawało powodów, żeby go podejrzewać o cokolwiek. Gdy była pierwsza komunia, to on tak pięknie z dziećmi pracował. Wszystko było świetnie przygotowane. Gdyby były jakiekolwiek poszlaki, to przecież ludzie nie są głupie i coś by widziały – mówi Sklepowa. – Przychodziłam do niego nawet niezapowiedziana i nigdy nic nie zauważyłam.

– Mój syn miał wypadek w ubiegłym roku. Leżał w szpitalach w Olsztynie i Lublinie. Poszłam do księdza pytać, co robić. Doradzał, pocieszał, odwiedzał syna. Wspaniale się zachował – mówi Sołtysowa.

Im jednak zaglądałem do domów dalej od kościoła, tym opinie o księdzu G. były coraz gorsze. Wielu oceniało, że był pazerny. – Gdy przyszedł po poprzednim proboszczu, to zaraz popodnosił opłaty. Na przykład za pogrzeb ludzie mu płacili 600 zł. A teraz jak temu nowemu, co jest za Grzegorza, położyli na stół 500 zł, to zapytał, czy nie za dużo. Ale u nas jak wszędzie… Jedni byli za nim, drudzy przeciw – mówi jeden z parafian.

Inni wyliczają, co ksiądz miał. I mu wypominają dwa samochody lub nawet trzy – bo pewności nie mają, ile ich tak naprawdę było. Motocykl. Są tacy, którzy dodają quada i zestaw do nurkowania. A niektórzy również motolotnię. – Ale ludzie głupoty gadają. Zazdroszczą mu i tyle. Samochody już miał, gdy do nas na parafię przyszedł – przekonuje Sklepowa.

” Kto nie wchodzi do owczarni przez bramę, ten jest złodziejem i rozbójnikiem”

Kościół w Marwałdzie stoi przy samej ulicy. Tuż obok, koło przystanku PKS, na trawniku zaparkowane samochody wiernych, którzy zjeżdżają z okolicy na pierwszą niedzielną mszę po wybuchu afery. Z chodnika na plac przykościelny wchodzi się po kilku zniszczonych schodach. Przed drzwiami kilka osób, głównie mężczyzn. Do mszy zostało 15 minut. To wystarczająco dużo czasu, by zapalić papierosa i jeszcze porozmawiać. Oczywiście o księdzu. – My go utrzymywaliśmy, płaciliśmy, a on taki numer… Ja mu już dawno mówiłem, żeby za te pieniądze zrobił schody przed kościołem. Albo organy – mówi jeden z nich.

– Ale on zbywał, że to my sami mamy na schody i organy zbierać – dodaje inny.

– To niech teraz odda te samochody i motocykle, co sobie za nasze kupił – wykrzyknęła prawie jakaś kobieta.

Widać, że ludzie byli ciekawi, co się wydarzy w pierwszą niedzielę po zatrzymaniu księdza. Wiedzieli już, że kuria w Olsztynie po nagłośnieniu sprawy zareagowała błyskawicznie. O sprawie ich proboszcza wszyscy usłyszeli w czwartek, a w niedzielę w parafii był już nowy ksiądz, bo Grzegorz G. został zawieszony przez biskupa.

Wchodzę do kościoła. Ławki wypełnione. Tylko z przodu trochę wolnego miejsca. Ministrant dzwoni na początek mszy. Kobieta na samym przedzie kościoła zaczyna a cappella śpiewać: „Z dawna Polski tyś Królowo”. Przeraźliwie przy tym zawodzi. Ludzie też fałszują, że uszy bolą. Już wiem, dlaczego ci, co stali przed kościołem, taki żal mieli do starego proboszcza, że nie kupił organów. Z zakrystii do ołtarza wychodzi młody duchowny. To ks. Andrzej. Dostał nominację i zastąpił ks. G. Zgromadzonym w kościele powie pod koniec mszy, że jest najmłodszym proboszczem w diecezji i przyznaje, że decyzja o objęciu parafii była dla niego niespodziewana. Dlatego na razie nie zamieszka w Marwałdzie, bo musi dokończyć posługę w pobliskiej Nidzicy. A tam pracuje w szkole i szpitalu. – Dziś Niedziela Dobrego Pasterza, gdy modlimy się za księży. I w tę niedzielę przychodzi do was nowy ksiądz – mówi na wstępie, ale ledwie go słychać, bo w prezbiterium stoi tylko jeden głośnik. Resztę zabrali złodzieje.

O ks. Grzegorzu nawet słowa. Ani na początku, ani na kazaniu czy w ogłoszeniach. Z „Wyborczą” ks. Andrzej potem też nie chce rozmawiać. Ani o swojej nominacji, ani o swoim poprzedniku. Ale aluzji do tego, co się działo na plebani za czasów ks. G., można się doszukiwać w każdym słowie nowego księdza. Wszystko co ludzie słyszą z ambony, odnoszą do wyrzuconego duchownego. Zwłaszcza fragment z Ewangelii, gdy ks. Andrzej czyta przypowieść o pasterzu i owczarni, a potem mówi, jaki powinien być ksiądz, by wierni go słuchali i szli za nim. Nic z tej przypowieści ludziom do starego proboszcza nie pasuje. Nie takiego pasterza w swoim kościele się spodziewali.

Widać, że mieszkańcy czekali, by nowy proboszcz coś powiedział o swoim poprzedniku. Dopiero jednak po mszy okazało się, że byli niemal pewni, że przyjedzie do nich ktoś z kurii z Olsztyna, by wytłumaczyć się z zachowania ks. Grzegorza. – Przecież on miał wyrok i nikt nic nie zrobił, by chronić nasze dzieci. Nikt nas nie ostrzegł – mówi jedna z kobiet. – A teraz nie mają odwagi, by spojrzeć nam prosto w oczy.

” Za obcym owce nie pójdą, lecz będą uciekać od niego, bo nie znają głosu obcych”

Władze kościelne przekonują jednak, że o pierwszym wyroku księdza za pornografię dziecięcą nic nie widziały. – Nie dostaliśmy żadnych informacji z prokuratury ani z innych źródeł – zapewnia ks. Tadeusz Marcinkowski, rzecznik prasowy kurii w Olsztynie. – Gdy się dowiedzieliśmy o sprawie, natychmiast zareagowaliśmy i zawiesiliśmy ks. G.

Ale nawet Sklepowa i Sołtysowa uważają, że kuria robi teraz z księdza kozła ofiarnego. Ludzie we wsi powszechnie zadają sobie też pytanie, jak to możliwe, że ksiądz po wyroku za zbieranie dziecięcej pornografii mógł dalej z dziećmi pracować. Co prawda w szkole nie uczył, ale miał na co dzień kontakt z ministrantami i ministrantkami.

To pytanie zadawała sobie matka dziecka służącego do mszy w Marwałdzie. – Słyszałam wcześniej o tym pierwszym wyroku, dlatego przeprowadziłam ze swoim dzieckiem dyskretną rozmowę uświadamiającą. Gdyby coś było nie tak, jakieś gesty, słowa ze strony księdza… Miałam o wszystkim wiedzieć – wspomina. Nic się jednak nie wydarzyło. – Miałam jednak niesmak. Ktoś taki nie powinien tu być. Teraz mi ulżyło, gdy cała sprawa wyszła na jaw.

Prof. Maria Beisert z Pracowni Seksuologii Społecznej i Klinicznej Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu mówi, że posiadanie i korzystanie z materiałów pornograficznych to przestępstwo i może być łączone ze skłonnościami pedofilskimi. – Nie oznacza to jednak, że osoba taka musi dążyć do kontaktów seksualnych z nieletnimi. By to stwierdzić, potrzebne są dokładniejsze badania – wyjaśnia.

Ale nie dziwi się zbytnio, gdy mówię, że księdzu udało się ukryć wyrok przed ludźmi i władzami kościelnymi. I dalej mógł pracować z dziećmi. – W przypadku firm prywatnych taka informacja z sądu nie trafiłaby do pracodawcy, więc można przypuszczać, że podobnie było również w tym przypadku – mówi. Jej zdaniem, gdyby takie informacje do kurii dotarły, władze kościelne powinny szybko zareagować. – Dla bezpieczeństwa otoczenia, ale także samej osoby skazanej, bo ona powinna być odsunięta od pracy z nieletnimi. Dobrze by też było, gdyby została wysłana na badania – dodaje profesor.

Prokuratura odpowiada, że póki nie ma informacji o ewentualnych ofiarach księdza, a nikt taki się nie zgłosił, nie wiadomo, czy w ogóle istnieje możliwość wysłania go na leczenie. – Musimy to sprawdzić – mówi prokurator Łukasiak.

Kuria nie zdradza, jaki będzie następny krok władz kościelnych. – Na razie za wcześnie na ostateczne rozwiązania. Los księdza będzie w rękach abp. Wojciecha Ziemby, który znając teraz już tę poprzednią sprawę oraz obecną, podejmie stosowną decyzję – dodaje rzecznik kurii w Olsztynie.

Ks. Grzegorz G. po usłyszeniu zarzutów nie został tymczasowo aresztowany. Nie może opuszczać kraju. Ma się także powstrzymać od działalności związanej z edukacją małoletnich oraz sprawowaniem nad nimi opieki. W przypadku kolejnego wyroku za podobne przestępstwo wcześniejsza kara w zawieszeniu zostanie odwieszona i do niej zostanie dołożona nowa.

* słowa z Ewangelii według świętego Jana, które tamtej niedzieli słuchali wierni

[2014.06.09] Wyborcza.pl

Możliwość komentowania jest wyłączona.