FiM – Ubodzy bracia milionerzy

Użyto owoców dziennikarskiego śledztwa „FiM” do walki o władzę w zakonie i kontrolę nad jego gigantycznym majątkiem. Odsłaniamy kulisy tej intrygi. Ewentualnym naśladowcom ku przestrodze, że manipulowanie prawdą nie popłaca…

W dniach 4–9 maja 2014 roku odbyła się w Warszawie Kapituła Prowincjalna Polskiej Prowincji Zakonu Szpitalnego św. Jana Bożego (bonifratrów). Takie nadzwyczajne zebranie sprawozdawczo-programowe wszystkich przełożonych klasztorów oraz ustępujących władz odbywa się zazwyczaj raz na cztery lata. Jego głównym w istocie celem jest wybór nowego prowincjała i członków egzekutywy (czterech radnych prowincjalnych, z których „pierwszy” pełni też funkcję wiceprowincjała) wspomagających szefa w zarządzaniu firmą.

Mimo iż na tegoroczne obrady bonifratrów przyjechał z Rzymu generał zakonu brat Jesús Etayo Arrondo ze swoim pierwszym zastępcą (I radnym generalnym) br. Rudolfem Knoppem, to gwoździem programu była wszechobecność na sali obrad „Faktów i Mitów”, a konkretnie kserokopii artykułu „Zakonna spółdzielnia mieszkaniowa” opublikowanego w numerze 14/2014. Każdy z uczestników (nie wyłączając gości z centrali) otrzymał ten „materiał poglądowy” od br. Karola Siembaba jako dowód ciężkiej zdrady ideałów, której dopuścił się podobno dotychczasowy prowincjał br. Eugeniusz Kret poprzez rzekome udzielenie nam wywiadu, choć faktycznie była to jedynie sztampowa odpowiedź rzecznika prasowego kurii na prośbę o skomentowanie niektórych działań br. Karola.

Wielebny kolporter przekonywał delegatów i najwyższe władze zakonu, że jesteśmy „najbardziej antyklerykalnym i antykatolickim brukowcem i szmatławcem, jaki ukazuje się w Polsce”, co czyni prowincjała zbrodniarzem szczególnie groźnym dla wspólnoty bonifratrów. Cała dokumentacja składała się z kilkustronicowego pisma przewodniego i siedmiu załączników. Wrócimy do niej za chwilę.

Rzeczony Siembab był do niedawna jedną z najważniejszych osobistości prowincji oraz poważnym kandydatem do objęcia nad nią władzy. Sprawował funkcje przeora klasztoru (zwanego dalej także konwentem) we Wrocławiu i nadzorcy „dzieł przy nim powstałych” (hospicjum, apteka, poradnia ziołolecznictwa) oraz II radnego prowincjalnego. Był też wieloletnim szefem wyodrębnionej Śląskiej Delegatury Prowincjalnej (do roku 2010 Delegatury Generalnej podległej bezpośrednio Rzymowi) obdarzonej pewną autonomią i obejmującą zasięgiem klasztory w Prudniku, Ząbkowicach Śląskich, Wrocławiu oraz Legnicy. Jego pozycją w zakonie chwiały opisywane na naszych łamach skandale seksualne (por. „Homofratrzy„, „Big Sex Brothers„, „Uczucia ojcowskie” – „FiM” 4, 10/2006 i 32/2012), ale dopiero „Zakonna spółdzielnia…” strąciła świątobliwego męża z piedestału.

Przypomnijmy, że w rozdawanym przezeń artykule ujawniliśmy m.in.:
* historię umierającej pensjonariuszki wrocławskiego hospicjum, od której dyrektorka tej placówki „kupiła” (płacąc ułamek wartości) mieszkanie za wiedzą i zgodą wielebnego Siembaba;
* liczne biznesy przeora ze sztandarowym apartamentowcem budowanym na zakonnym gruncie (oszacowany na 2,5 mln zł) wniesionym aportem do spółki z udziałem byłego radnego PiS oraz niegdysiejszego dyrektora Wojskowej Agencji Mieszkaniowej, co wedle prowizorycznych obliczeń miało przynieść udziałowcom ponad 15 mln zł zysku;
* odpowiedź rzecznika prowincji dr. Marka Krobickiego zapewniającego redakcję, że po ujawnieniu transakcji mieszkaniowej br. Karol złożył wszelkie pełnione w zakonie urzędy i został przeniesiony do Legnicy, a jeśli chodzi o jego biznesy, to „żaden organ Kościoła nie wydał zgody na udział Zakonu w spółce prawa handlowego, jak również na aport gruntów. Nie była też udzielana w tym zakresie zgoda stosownych władz Zakonu”.

W naszej publikacji (ogólnodostępna od 4 kwietnia) pominęliśmy kilka faktów, które nie miały wówczas znaczenia dla istoty sprawy. Chodziło o wydarzenia poprzedzające wykopanie br. Karola z Wrocławia do Legnicy. Oto ich chronologia (kursywą relacja zainteresowanego zawarta w piśmie do uczestników kapituły):
* 14 stycznia w siedzibie Kurii Prowincjalnej (Kraków) Siembab podpisał rezygnację z wszystkich sprawowanych w zakonie urzędów. „Zostałem do tego przymuszony na podstawie nieprawdziwych informacji uzyskanych od Ojca Prowincjała”;
* 16 stycznia we Wrocławiu br. Kret z gronem miejscowych mnichów i świeckich współpracowników wyegzekwował nakaz opuszczenia klasztoru przez dotychczasowego przeora. „Pomimo tego, że byłem obłożnie chory i miałem wysoką gorączkę, wyrzucił mnie w trybie natychmiastowym z budynku Konwentu, wymieniając jednocześnie wszystkie zamki w drzwiach do pomieszczeń, które zajmowałem”. Najbardziej jednak dotkliwym dla Siembaba ciosem była utrata kontroli nad kasą: „Sejfy ze złotem, pieniędzmi i książeczkami czekowymi, umowy, pełnomocnictwa, weksle i wiele innych ważnych dokumentów, dzieła sztuki, złote naczynia liturgiczne, zabytkowe obrazy i figury, majątek przywieziony z Frankfurtu (m.in. organy, meble, porcelana i wiele innych cennych rzeczy). Majątek warty dziesiątki milionów złotych, w wyniku działań Ojca Prowincjała, nie został spisany w żadnym protokole zdawczo-odbiorczym”. Co gorsza, tymczasowy nadzór nad tym majątkiem kuria powierzyła ściganemu przez prokuraturę „powszechnie znanemu we Wrocławiu oszustowi Mariuszowi N(…), który doprowadził do upadłości likwidacyjnej parę spółek”;
* 5 marca w Rzymie prowincjał i br. Karol stawili się przed obliczem generała zakonu. Z tej konfrontacji został sporządzony protokół wzywający strony do „polubownego i braterskiego rozwiązania konfliktu”, a nade wszystko nieprzenoszenia problemu spółek kapitałowych zawiązanych przez byłego przeora na drogę sądową, która byłaby „antyświadectwem wobec społeczeństwa i Kościoła”;
* 10 marca w Krakowie udziałowiec Siembab przedstawił prowincjałowi i kurialistom sytuację w kontrolowanych przezeń spółkach. Brat Kret zażądał spotkania z pozostałymi wspólnikami;
* 13 marca we Wrocławiu Przemysław K., prezes kilku spółek zawiązanych przez br. Siembaba, złożył prowincjałowi pisemne zobowiązanie, że udostępni kurii wszystkie dokumenty dotyczące prowadzonych interesów. Obecny na spotkaniu były przeor odmówił parafowania protokołu z dokonanej przez konfratrów inwentaryzacji pieniędzy, papierów wartościowych i precjozów. „Odmówiłem podpisania tego dokumentu, ponieważ nie byłem świadkiem jego sporządzania, zawiera on bardzo istotne braki i nie mam żadnej pewności, że po upływie dwóch miesięcy od pozostawienia przeze mnie całego majątku Konwentu, został on sporządzony w sposób faktyczny, autentyczny i rzetelny”.

Mnich ujawnił członkom kapituły i generalicji, a niechcący także nam, że przez 16 lat sprawowania funkcji przeora zwiększył majątek zakonu o dobra warte około 60 mln zł. Opowiedział też, co się stało z wniesionymi aportem działkami: – Każdą z nieruchomości zabezpieczyłem wekslem do umowy darowizny wystawionym przez spółki na rzecz konwentu we Wrocławiu. Jest to znacznie mocniejsze niż zabezpieczenie karami umownymi, które zalecała pani dyrektor (ds. finansowych w Kurii Prowincjalnej – dop. red.) Anna Makaruk. W ten sposób zakon otrzyma 100 proc. wartości wniesionych do spółek gruntów.

A ile konkretnie planował zarobić?
– Zagwarantowałem zakonowi prawo do 50-procentowego udziału w wypracowanym przez spółki zysku. Byłaby to kwota około 30–35 mln zł – podkreślił świątobliwy biznesmen, który ślubował niegdyś, podobnie zresztą jak jego koledzy po fachu, „żyć ubóstwem i dawać mu wyraźne świadectwo” oraz wystrzegać się „w naszych dziełach pogoni za zyskiem” (cyt. z Konstytucji bonifratrów).
W walce o władzę zdesperowany mnich rzucił nawet na szalę zagrożenie bonifratrów ruiną finansową.

– Trwanie w zainicjowanym przez prowincjała sporze w krótkim czasie doprowadzi do wypowiedzenia umowy kredytowej przez finansujący inwestycję Bank PKO BP (ponad 10 mln zł). W przypadku utraty finansowania kolejnym krokiem będzie odstąpienie od budowy firmy „Oz Bud” (wznoszącej apartamentowiec – dop. red.), gdyż nie otrzyma pieniędzy za wykonaną pracę. Wraz z zaistnieniem takiej sytuacji główny wykonawca będzie mógł żądać od spółki inwestora odszkodowania w wysokości 1 mln zł. Utrata finansowania wywoła lawinę roszczeń podmiotów zaangażowanych w inwestycję. Uzasadnione roszczenia będą m.in. mieli inwestor zastępczy, biuro sprzedaży mieszkań, a w końcu wszyscy klienci, którzy nabyli u nas swoje mieszkania (ponad 50 proc. lokali już sprzedanych). Sytuacja ta doprowadzi do wielomilionowych strat, a przede wszystkim do utraty dobrego imienia zakonu – straszył konfratrów br. Siembab.

Jego wysiłki nie przyniosły oczekiwanego rezultatu, bowiem br. Kret został wybrany prowincjałem na kolejną czteroletnią kadencję. Może być ciekawie, bowiem były przeor z Wrocławia odgraża się, że zna mnóstwo brzydkich faktów. „Ojciec Prowincjał doskonale wie, że życie zakonne Prowincji Polskiej jest bogate w tematy, które doskonale nadawałyby się na niejeden materiał prasowy” – napisał br. Karol w cytowanym liście.
Z nami nie zechciał porozmawiać, ale kto wie…

[2014.06.12] FaktyiMity.pl

Możliwość komentowania jest wyłączona.