FiM – Banał zwany życiem

Ksiądz, który wiąże się z kobietą, to dziś normalka. Jeśli decyduje się na zrzucenie sutanny i rozpoczęcie normalnego życia w „cywilu”, można tylko przyklasnąć takiej inicjatywie. Gorzej, gdy…

Ksiądz Adam Koźmiński przed dziesięcioma laty pojawił się w niewielkim Bledzewie koło Gorzowa Wielkopolskiego. Przystojniak z bujną czarną czupryną jako wikary uczył religii w miejscowej szkole i wydawał się wyjątkowo rozsądnym kapłanem. Tak sądzili miejscowi parafianie.

Szybko jednak okazało się, że księżulo ma drugą, skrywaną twarz. Wielbił Boga i… pewną lekarkę – Cecylię D. Problem był w tym, że kobieta miała męża i dwie córki. Ksiądz odwiedzał ją coraz częściej. Parę widywano razem w okolicznych miejscowościach wypoczynkowych, a nawet nad morzem, gdzie występowali jako małżeństwo.

Jak to zwykle bywa w takich sytuacjach, mąż kochliwej Cecylii o wszystkim dowiedział się ostatni. Pani doktor wypierała się jednak romansu i twierdziła, że „panuje nad sytuacją”, co miało oznaczać, że wredni plotkarze chcą ją skrzywdzić i rozwalić małżeńskie stadło.
– Byliśmy szesnaście lat po ślubie i początkowo wierzyłem żonie – mówi Andrzej D. – Niestety…

W końcu ks. Adama przeniesiono do innej parafii, ale miłość była silniejsza.
– Pojechałem do niego. Przed krzyżem i Bogiem zaprzeczył, że kiedykolwiek łączyło go coś z moją żoną – opowiada pan Adam.
– Oczywiście kłamał. Jeszcze jakiś czas byłem razem z małżonką, ale… w końcu doszło do rozwodu, bo przestała już ukrywać
swój związek i wprost oświadczyła, że ksiądz obiecał jej małżeństwo.

Na do widzenia rozwodnik zawiadomił o wszystkim biskupa Pawła Sochę.
„Wstrząsające informacje podał Sz. P. w liście z 7.06.01. Przenosiliśmy często ks. Adama K. z powodu zaniedbań, ale nic nie było wiadomo o tego rodzaju znajomości… Podejmiemy rozmowy celem wyjaśnienia sprawy i rozstrzygnięcia o dalszych losach kapłaństwa ks. Adama. Jeśli to jest prawda, to albo naprawi zło, albo musi zrezygnować z pracy kapłańskiej” – odpisał biskup Socha.

Kilka dni później ekscelencja przysłał kolejny list: „Zgodnie z obietnicą rozmawiałem z ks. Adamem Koźmińskim. Uznał, że znajomość z rodziną Sz. Pana była niestosowna, a może i szkodliwa dla samej rodziny. Dlatego napisał oświadczenie, którego kopię tekstu załączam. Myślę, że zakończy się problem. Szkoda, że tak późno otrzymaliśmy informację o sprawie, która nie dotarła do przełożonych. Przepraszam za duchowe szkody…”.

A oto i owo oświadczenie ks. Adama:
„Po rozmowie z ks. bp. Pawłem Sochą oświadczam, że zrywam całkowicie kontakt z Panią D. (…) Cecylią zamieszkałą w Bledzewie…”.

Od tego momentu minęło trochę czasu.
Ksiądz Adam zaliczył jeszcze kilka innych parafii, m.in. w Łagowie, Szprotawie i Cybince, by ostatecznie wylądować jako duszpasterz chorych w gorzowskim Szpitalu Wojewódzkim i Hospicjum. O sobie mówi, że interesuje się „człowiekiem i jego wnętrzem”, a swoje powołanie nazywa tajemnicą. O romansie z lekarką nie chce nawet wspominać, w przeciwieństwie do pana Andrzeja, który mówi o życiowym dramacie.
– Nie satysfakcjonuje mnie stanowisko kurii – mówi zirytowany. – Ksiądz rozbił moją rodzinę i oszukał kobietę, obiecując jej małżeństwo, a kuria wszystkie te draństwa puszcza w niepamięć i pozwala księdzu nadal robić to samo. Dlatego informowałem ludzi w innych miejscowościach, do których trafiał ks. Koźmiński, z kim naprawdę mieli do czynienia.

[2007] FaktyiMity.pl 18(374)/2007

Możliwość komentowania jest wyłączona.